Opowieść tą dedykujemy dzielnym urzędnikom administracji państwowej, którzy wyzwali nas od 'tzw obrońców prawa' gdy usiłowaliśmy wytłumaczyć, że nasz świętobliwy sąsiad nie stoi ponad prawem, a cuda się nie zdarzają. Po tym jak ci sami urzędnicy zmusili nas do zycia w pleśni, z niesprawną instalacją elektryczną i innymi atrakcjami uwierzyliśmy jednak w cuda i pojawiła się ...........Mieciunia.
|
CZĘŚĆ DRUGA
Odcinek 14
(w którym dowiadujemy się co zajmuje mysli pani Mieciuni)
Kolejny dzień pani Mieciunia spędziła w obłokach dzikiej rozkoszy, gdzie płomień uczucia płonął nadludzką mocą czyli pisząc „Namiętność w jeżynie kolczastej”
Kilka słów wypada powiedzieć o treści „Namiętności w jeżynie kolczastej” (która równie dobrze mogłaby pasować do „Namiętności kaktusach”, „Namiętności w ostrokrzewie”, Namiętności w agreście” itp.
Otóż treścią był namiętny romans Rodriga z Adelą Henriettą (Namiętność w akacjach), Eleonorą Cecylią (Namiętność w agreście), Ofelią Mariolą (Namiętność w malinie kolczastej) itp. Na drodze romansu stawał zawsze zły Alfonso, który starał się mu przeszkodzić porywając, trując lub powodując zanik pamięci wybranki Rodriga. Rodrigo jednak, przyzwyczajony do trudności obiektywnych w rozwoju romansu o lekkim podłożu erotycznym, śmiało stawał im czoła i pokonywał niezależnie od tego czy były jeziorem pełnym krokodyli, armią uzbrojonych po zęby najemników czy zmutowanym śmiertelnym wirusem. Kończyło się zawsze szczęśliwie i Rodrigo po skonsumowaniu namiętnego romansu ulatniał się w siną dal, z której wyłaniał się w kolejnej „Namiętności w…”
Zwykle pani Mieciuni tworzenie przychodziło z łatwością, tym razem nie mogła jednak zebrać myśli. Jej głowa zbyt zajęta była sępim gównem, żeby mogła skupić się na porywach miłości.
Kiedy pisała ;
„.......Rodrigo sięgnął do ukrytego w medalionie pukla włosów swojej wybranki. Pod wpływem sztormu jaki panował na okręcie zeszła z nich nieco farba i Rodrigo ze zdziwieniem odkrył, że ich blond był całkowicie sztuczny. Czy to kolejna sztuczka podstępnego Alfonso - pomyślał Rodrigo....”
wydawało jej się, że za plecami widzi krążący na niebie cień od którego odrywa się nagle mały kształt sunący błyskawicznie w kierunku ziemi, a dokładnie jej okna, żeby rozbryzgnąć się na nim zostawiając cuchnący ślad.
- Dosyć – pomyślała w końcu pani Mieciunia – Jak mogę pogrążać się w namiętności do Rodriga kiedy moje myśli zajmuje ptak przeora Alfonsa. Trzeba coś z tym zrobić.
# #
Zmierzchało już kiedy pani Mieciunia dotarła do rezydencji przeora Alfonsa. Lekko posapując stanęła przed otaczającym ponury gmach wysokim murem w którym tkwiła potężna żelazna brama. Na tle zapadających ciemności gałęzie drzew rosnących za murem wyglądały jak złowrogie macki wyciągnięte w stronę intruzów, którzy przyszli zakłócić spokój przeora.
Pani Mieciunia poprawiła swój moherowy beret i nacisnęła na dzwonek. Wydał przeciągły piskliwy dźwięk. Pani Mieciunia odczekała chwilę, a potem nacisnęła jeszcze raz i jeszcze raz. „Nikogo nie ma w domu” przeszło jej przez głowę.
Wtedy brama otworzyła się bezgłośnie odsłaniając otoczoną żywopłotem alejkę prowadzącą do rezydencji.
Z bliska rezydencja wyglądała równie ponuro jak z daleka. Do jej wejścia wspartego na wielkich kamiennych filarach wchodziło się po trzech stopniach. Pani Mieciunia spostrzegła, że przycupnęły na niech dwie potężne postacie w kiepskim świetle i bez okularów wyglądające na przerośnięte sępy.
Pani Mieciunia mocniej ścisnęła motykę, którą wzięła dla obrony i zrobiła jeszcze kilka kroków.
Postacie okazały się ponurymi typami raczej przypakowanymi z sylwetki i nieprzyjemnymi z twarzy.
Typy stały na progu zagradzając wejście i patrzyli się na zbliżającą się panią Mieciunię.
- Dobry wieczór. Jest przeor? – zapytała pani Mieciunia stając przed nimi.
Jeden z typów miał złamany nos, a drugi żuł gumę. Nie odpowiedzieli ani słowem.
Pani Mieciunia westchnęła.
- Czy przeor Alfons jest w domu? - powtórzyła głośniej
Typ ze złamanym nosem wyciągnął z czeluści swojego habitu walkie-talkie. Nacisnął przycisk i w urządzeniu coś zapiszczało i zachrzęściło.
- Przepraszam szefie, że przeszkadzam - powiedział typ do urządzenia – Ale jakaś pani przyszła. Wpuścić?
Już w kolejnym odcinku
nocną porą nastapi starcie tytanów od którego zatrzęsie się cały Mącidół Mały, wzbiorą rzeki i oburzony księzyc schowa się za chmurami
Kolejny dzień pani Mieciunia spędziła w obłokach dzikiej rozkoszy, gdzie płomień uczucia płonął nadludzką mocą czyli pisząc „Namiętność w jeżynie kolczastej”
Kilka słów wypada powiedzieć o treści „Namiętności w jeżynie kolczastej” (która równie dobrze mogłaby pasować do „Namiętności kaktusach”, „Namiętności w ostrokrzewie”, Namiętności w agreście” itp.
Otóż treścią był namiętny romans Rodriga z Adelą Henriettą (Namiętność w akacjach), Eleonorą Cecylią (Namiętność w agreście), Ofelią Mariolą (Namiętność w malinie kolczastej) itp. Na drodze romansu stawał zawsze zły Alfonso, który starał się mu przeszkodzić porywając, trując lub powodując zanik pamięci wybranki Rodriga. Rodrigo jednak, przyzwyczajony do trudności obiektywnych w rozwoju romansu o lekkim podłożu erotycznym, śmiało stawał im czoła i pokonywał niezależnie od tego czy były jeziorem pełnym krokodyli, armią uzbrojonych po zęby najemników czy zmutowanym śmiertelnym wirusem. Kończyło się zawsze szczęśliwie i Rodrigo po skonsumowaniu namiętnego romansu ulatniał się w siną dal, z której wyłaniał się w kolejnej „Namiętności w…”
Zwykle pani Mieciuni tworzenie przychodziło z łatwością, tym razem nie mogła jednak zebrać myśli. Jej głowa zbyt zajęta była sępim gównem, żeby mogła skupić się na porywach miłości.
Kiedy pisała ;
„.......Rodrigo sięgnął do ukrytego w medalionie pukla włosów swojej wybranki. Pod wpływem sztormu jaki panował na okręcie zeszła z nich nieco farba i Rodrigo ze zdziwieniem odkrył, że ich blond był całkowicie sztuczny. Czy to kolejna sztuczka podstępnego Alfonso - pomyślał Rodrigo....”
wydawało jej się, że za plecami widzi krążący na niebie cień od którego odrywa się nagle mały kształt sunący błyskawicznie w kierunku ziemi, a dokładnie jej okna, żeby rozbryzgnąć się na nim zostawiając cuchnący ślad.
- Dosyć – pomyślała w końcu pani Mieciunia – Jak mogę pogrążać się w namiętności do Rodriga kiedy moje myśli zajmuje ptak przeora Alfonsa. Trzeba coś z tym zrobić.
# #
Zmierzchało już kiedy pani Mieciunia dotarła do rezydencji przeora Alfonsa. Lekko posapując stanęła przed otaczającym ponury gmach wysokim murem w którym tkwiła potężna żelazna brama. Na tle zapadających ciemności gałęzie drzew rosnących za murem wyglądały jak złowrogie macki wyciągnięte w stronę intruzów, którzy przyszli zakłócić spokój przeora.
Pani Mieciunia poprawiła swój moherowy beret i nacisnęła na dzwonek. Wydał przeciągły piskliwy dźwięk. Pani Mieciunia odczekała chwilę, a potem nacisnęła jeszcze raz i jeszcze raz. „Nikogo nie ma w domu” przeszło jej przez głowę.
Wtedy brama otworzyła się bezgłośnie odsłaniając otoczoną żywopłotem alejkę prowadzącą do rezydencji.
Z bliska rezydencja wyglądała równie ponuro jak z daleka. Do jej wejścia wspartego na wielkich kamiennych filarach wchodziło się po trzech stopniach. Pani Mieciunia spostrzegła, że przycupnęły na niech dwie potężne postacie w kiepskim świetle i bez okularów wyglądające na przerośnięte sępy.
Pani Mieciunia mocniej ścisnęła motykę, którą wzięła dla obrony i zrobiła jeszcze kilka kroków.
Postacie okazały się ponurymi typami raczej przypakowanymi z sylwetki i nieprzyjemnymi z twarzy.
Typy stały na progu zagradzając wejście i patrzyli się na zbliżającą się panią Mieciunię.
- Dobry wieczór. Jest przeor? – zapytała pani Mieciunia stając przed nimi.
Jeden z typów miał złamany nos, a drugi żuł gumę. Nie odpowiedzieli ani słowem.
Pani Mieciunia westchnęła.
- Czy przeor Alfons jest w domu? - powtórzyła głośniej
Typ ze złamanym nosem wyciągnął z czeluści swojego habitu walkie-talkie. Nacisnął przycisk i w urządzeniu coś zapiszczało i zachrzęściło.
- Przepraszam szefie, że przeszkadzam - powiedział typ do urządzenia – Ale jakaś pani przyszła. Wpuścić?
Już w kolejnym odcinku
nocną porą nastapi starcie tytanów od którego zatrzęsie się cały Mącidół Mały, wzbiorą rzeki i oburzony księzyc schowa się za chmurami
Odcinek 15
(w którym Mieciunia staje naprzeciw przeora Alfonsa.)
- Przepraszam szefie, że przeszkadzam -powtórzył typ do swojego walkie-talkie -ale jakaś pani Przyszła. Wpuścić?
-Czy pani z agencji?
Typ zmierzył wzro- kiem ubraną w moherowy beret Mieciunię.
- Może i z agencji - powiedział.
-To wpuścić.
Pani Mieciunia ruszyła przez ponure korytarze rezydencji przeora. Ze ścian patrzyły na nią mrożące krew w żyłach portrety przedstawiające w realistyczny sposób średniowieczne tortury. Pani Mieciuni wydawało się, że słyszy ich wrzaski, jakie niewątpliwie musieli wydobywać w chwili ćwiartowania czy wbijania na pal Wreszcie dotarła do sali audiencyjnej. Była ciemna i pusta, tylko na końcu majaczył się niewyraźny zarys wielkiego jak tron, stojącego na podwyższeniu fotela.
- Nareszcie. Zaczynałem się już niecierpliwić – echo odbiło głos przeora od ścian – Zapraszam bliżej.
Pani Mieciunia nie ruszyła się z miejsca.
- Tak długo czekałem. Co za czasy. Kiedyś agencja była na każde moje skinienie, a teraz co. Muszę dzwonić, błagać, straszyć.
Pani Mieciunia dalej stała w miejscu
- A przecież chodzi tylko o drobny kontrakcik. Obustronnie korzystny. Jeśli agencja mi pozwoli, agencja po stokroć zyska. To jak dogadamy się?
- Odnośnie czego? – pani Mieciunia zapytała głośno – A w ogóle to jaka agencja?
Przeor zamilkł. Pomacał obok poręczy swojego fotela i w sali nagle rozbłysło światło. Przeor wytrzeszczył oczy na stojącą przed nim panią Mieciunię.
- Pani nie jest z Agencji Architektury i Zagospodarowania Przestrzennego?
- Nie – uśmiechnęła się kwaśno pani Mieciunia
- To prowokacja – przeor zerwał się z fotela - Kto panią tu przysłał?
- Nikt. Sama przyszłam - odparła pani Mieciunia
- To proszę wyjść. Natychmiast!
- Ale ja mam sprawę – powiedziała pani Mieciunia – Chodzi o ptaka…
- Nie będę rozmawiał – przerwał jej przeor – Nic nie powiem bez mojego adwokata. Proszę wyjść natychmiast bo wezwę ochronę.
- Ptak przeora…
Przeor zasłonił uszy i rzucił się do ucieczki z szybkością mistrza olimpijskiego w sprincie znikając za drzwiami.
- Dziwne – pomyślała pani Mieciunia – Agencja Architektury i Zagospodarowania Przestrzennego? Kontrakcik? Tu musi być jakiś smród.
Kiedy pani Mieciunia opuszczała rezydencję przeora czuła się jak zadowolony pies gończy. Pies gończy który chwycił smród wielkiej afery. A jak powszechnie wiadomo nie ma nic lepszego od wielkiej afery, żeby twórczo pobudzić wyobraźnię do stworzenia wielkiego romansu o lekkim zabarwieniu erotycznym.
Już w kolejnym odcinku.
Mieciunia wraz z koleżankami analizuje wydarzenia ostatniej nocy po czym dochodzi do zaskakujących wniosków
- Przepraszam szefie, że przeszkadzam -powtórzył typ do swojego walkie-talkie -ale jakaś pani Przyszła. Wpuścić?
-Czy pani z agencji?
Typ zmierzył wzro- kiem ubraną w moherowy beret Mieciunię.
- Może i z agencji - powiedział.
-To wpuścić.
Pani Mieciunia ruszyła przez ponure korytarze rezydencji przeora. Ze ścian patrzyły na nią mrożące krew w żyłach portrety przedstawiające w realistyczny sposób średniowieczne tortury. Pani Mieciuni wydawało się, że słyszy ich wrzaski, jakie niewątpliwie musieli wydobywać w chwili ćwiartowania czy wbijania na pal Wreszcie dotarła do sali audiencyjnej. Była ciemna i pusta, tylko na końcu majaczył się niewyraźny zarys wielkiego jak tron, stojącego na podwyższeniu fotela.
- Nareszcie. Zaczynałem się już niecierpliwić – echo odbiło głos przeora od ścian – Zapraszam bliżej.
Pani Mieciunia nie ruszyła się z miejsca.
- Tak długo czekałem. Co za czasy. Kiedyś agencja była na każde moje skinienie, a teraz co. Muszę dzwonić, błagać, straszyć.
Pani Mieciunia dalej stała w miejscu
- A przecież chodzi tylko o drobny kontrakcik. Obustronnie korzystny. Jeśli agencja mi pozwoli, agencja po stokroć zyska. To jak dogadamy się?
- Odnośnie czego? – pani Mieciunia zapytała głośno – A w ogóle to jaka agencja?
Przeor zamilkł. Pomacał obok poręczy swojego fotela i w sali nagle rozbłysło światło. Przeor wytrzeszczył oczy na stojącą przed nim panią Mieciunię.
- Pani nie jest z Agencji Architektury i Zagospodarowania Przestrzennego?
- Nie – uśmiechnęła się kwaśno pani Mieciunia
- To prowokacja – przeor zerwał się z fotela - Kto panią tu przysłał?
- Nikt. Sama przyszłam - odparła pani Mieciunia
- To proszę wyjść. Natychmiast!
- Ale ja mam sprawę – powiedziała pani Mieciunia – Chodzi o ptaka…
- Nie będę rozmawiał – przerwał jej przeor – Nic nie powiem bez mojego adwokata. Proszę wyjść natychmiast bo wezwę ochronę.
- Ptak przeora…
Przeor zasłonił uszy i rzucił się do ucieczki z szybkością mistrza olimpijskiego w sprincie znikając za drzwiami.
- Dziwne – pomyślała pani Mieciunia – Agencja Architektury i Zagospodarowania Przestrzennego? Kontrakcik? Tu musi być jakiś smród.
Kiedy pani Mieciunia opuszczała rezydencję przeora czuła się jak zadowolony pies gończy. Pies gończy który chwycił smród wielkiej afery. A jak powszechnie wiadomo nie ma nic lepszego od wielkiej afery, żeby twórczo pobudzić wyobraźnię do stworzenia wielkiego romansu o lekkim zabarwieniu erotycznym.
Już w kolejnym odcinku.
Mieciunia wraz z koleżankami analizuje wydarzenia ostatniej nocy po czym dochodzi do zaskakujących wniosków
Odcinek 16
(w którym dowiadujemy się co znaczy obowiązek obywatelski)
Następnego dnia pani Mieciunia wpadła jak pocisk do Kółka Postępu Rolniczego.
- Dziewczyny – wykrzyknęła – Wpadłam na trop wielkiej afery.
Genoveffa leniwie podniosła z oka plasterek ogórka, który stanowił komplet wraz z niebieskawą mazią pokrywającą jej twarz znaną pod nazwą Bardzo Droga Maseczka Odmładzająca.
- Jakiej afery? - zapytała
- Afery u przeora Alfonsa – powiedziała pani Mieciunia – Poszłam tam wczoraj wieczorem bo nie mogłam obsesyjnie przestać myśleć o jego ptaku. Na początku wziął mnie za panią z agencji.
- Nic dziwnego – mruknęła Genoveffa – Skoro nie mogłaś przestać obsesyjnie myśleć o jego ptaku
- Cicho – warknęła na nią pani Mieciunia – Bo napisze twoją biografię. Nieautoryzowaną.
Genoveffa w milczeniu podniosła do ust kieliszek z Martini.
- No i co? – zapytała Ziuta
- Okazało się, że przeor czekał na panią z agencji – powiedziała tryumfalnie Mieciunia – Tyle, że z Agencji Architektury i Zagospodarowania Przestrzennego, z którą ubija właśnie jakiś podejrzany kontrakcik.
- Mieciuniu kochana, każdy kontrakcik jest podejrzany - westchnęła Ziuta – Gdyby nie podejrzane kontrakciki, Krasnoludex nigdy nie dostałby pozwolenia na import krasnoludków bez akcyzy i dawno poszłabym już z torbami.
- Ziuta ty jesteś bizneswoman – odparła Mieciunia – a powszechnie przecież wiadomo, że wszyscy biznesmeni to krwiopijcy i złodzieje, wiec o podejrzane kontrakciki nikt nie może mieć do ciebie pretensji. Natomiast przeor powinien trzymać pewne standardy.
- Mieciuniu, mon dieu – wtrąciła się Genoveffa - Obawiam się, że to co prezentujesz to podwójne standardy moralności. Niemoralne działania Ziuty…
- Że niby co? Ja niemoralna jestem? – warknęła na nią Ziuta – Mów za siebie. Czyje gołe cycki widzą w muzeum narodowym.
- Te obrazy to dzieła sztuki. Najwybitniejsze dzieła które wyszły spod pędzla mojego trzeciego męża – odparła z godnością Genoveffa.
- Wiecie co dziewczyny – wtrąciła się pani Mieciunia – chyba sobie pójdę. Nie żeby nie chciało mi się z wami gadać, ale prujecie się bez sensu, a ja muszę spełnić swój obowiązek obywatelski.
- Czyli co? – zapytały chórem Genoveffa i Ziuta
- Złożyć donos na przeora Alfonsa
Pani Mieciunia dziarsko naciągnęła swój moherowy beret na czoło i zniknęła za drzwiami.
Już w kolejnym odcinku
Mieciunia przypuszcza kolejny atak na urzędy zapoznając się przy tym z najnowszymi zdobyczami urzędowej techniki
Następnego dnia pani Mieciunia wpadła jak pocisk do Kółka Postępu Rolniczego.
- Dziewczyny – wykrzyknęła – Wpadłam na trop wielkiej afery.
Genoveffa leniwie podniosła z oka plasterek ogórka, który stanowił komplet wraz z niebieskawą mazią pokrywającą jej twarz znaną pod nazwą Bardzo Droga Maseczka Odmładzająca.
- Jakiej afery? - zapytała
- Afery u przeora Alfonsa – powiedziała pani Mieciunia – Poszłam tam wczoraj wieczorem bo nie mogłam obsesyjnie przestać myśleć o jego ptaku. Na początku wziął mnie za panią z agencji.
- Nic dziwnego – mruknęła Genoveffa – Skoro nie mogłaś przestać obsesyjnie myśleć o jego ptaku
- Cicho – warknęła na nią pani Mieciunia – Bo napisze twoją biografię. Nieautoryzowaną.
Genoveffa w milczeniu podniosła do ust kieliszek z Martini.
- No i co? – zapytała Ziuta
- Okazało się, że przeor czekał na panią z agencji – powiedziała tryumfalnie Mieciunia – Tyle, że z Agencji Architektury i Zagospodarowania Przestrzennego, z którą ubija właśnie jakiś podejrzany kontrakcik.
- Mieciuniu kochana, każdy kontrakcik jest podejrzany - westchnęła Ziuta – Gdyby nie podejrzane kontrakciki, Krasnoludex nigdy nie dostałby pozwolenia na import krasnoludków bez akcyzy i dawno poszłabym już z torbami.
- Ziuta ty jesteś bizneswoman – odparła Mieciunia – a powszechnie przecież wiadomo, że wszyscy biznesmeni to krwiopijcy i złodzieje, wiec o podejrzane kontrakciki nikt nie może mieć do ciebie pretensji. Natomiast przeor powinien trzymać pewne standardy.
- Mieciuniu, mon dieu – wtrąciła się Genoveffa - Obawiam się, że to co prezentujesz to podwójne standardy moralności. Niemoralne działania Ziuty…
- Że niby co? Ja niemoralna jestem? – warknęła na nią Ziuta – Mów za siebie. Czyje gołe cycki widzą w muzeum narodowym.
- Te obrazy to dzieła sztuki. Najwybitniejsze dzieła które wyszły spod pędzla mojego trzeciego męża – odparła z godnością Genoveffa.
- Wiecie co dziewczyny – wtrąciła się pani Mieciunia – chyba sobie pójdę. Nie żeby nie chciało mi się z wami gadać, ale prujecie się bez sensu, a ja muszę spełnić swój obowiązek obywatelski.
- Czyli co? – zapytały chórem Genoveffa i Ziuta
- Złożyć donos na przeora Alfonsa
Pani Mieciunia dziarsko naciągnęła swój moherowy beret na czoło i zniknęła za drzwiami.
Już w kolejnym odcinku
Mieciunia przypuszcza kolejny atak na urzędy zapoznając się przy tym z najnowszymi zdobyczami urzędowej techniki
Odcinek 17
(w którym przedstawiamy donosomat)
Po raz kolejny w tym tygodniu pani Mieciunia stanęła przed odrapanym szarym budynkiem, którego jedynym barwnym akcentem była wielka tablica z napisem „Sponsorem zakończonej właśnie renowacji obiektu jest Krasnoludex Holding” w którym mieściły się wszystkie lokalne urzędy.
Energicznym ruchem parasolki zapukała w okno budki strażnika na której pisało Informacja.
- Pani w jakiej sprawie? – zapytał strażnik w budce nie odrywając oczu od gazety.
- Ważnego donosu – burknęła pani Mieciunia
Strażnik nie wykazał najmniejszego zainteresowania
– Donosomat - wymamrotał
- Do-no-co?
- Donosomat – powtórzył strażnik, przewracając stronę w gazecie – Tuż przy wejściu po lewej stronie.
- Co to jest?
- Sama pani zobaczy.
Pani Mieciunia skierowała się we wskazanym kierunku. Przekroczyła próg budynku i spojrzała w lewo. Stało tam pomalowane na jaskrawo różowy kolor wielkie pudło przypominające bankomat. Na samy jego szczycie przyczepiono tabliczkę „Skargi, wnioski, zażalenia – tutaj” i poniżej „Projekt finansowany z funduszy Demokratycznej Unii Północno-Południowej Atlantydy”
Pani Mieciunia podeszła bliżej. Różowe pudło wydało coś w rodzaju mlaśnięcia i zamigotało lampkami umieszczonymi po bokach.
Pani Mieciunia wyciągnęła okulary z torebki i wbiła je sobie na nos. Na umieszczonym na środku różowego pudła ekranie przyjaźnie świecił się napis „Witamy w automatycznym centrum przyjmowania skarg, wniosków i zażaleń. Naciśnij tutaj, żeby zacząć”
Pani Mieciunia zaintrygowana nacisnęła przycisk.
Na ekranie pojawiły się dwie sylwetki. Ubranego w obleśny dres mężczyzny i ubranej w elegancką garsonkę kobiety. „Wybierz swojego elektronicznego doradcę” poinformował panią Mieciunię melodyjny głos „Masz wybór miedzy Ewą, która jest dyplomowanym doktorem prawa z długoletnim profesjonalnym doświadczeniem i Wieśkiem, który żadnych uniwersytetów nie kończył, ale swoje w różnych zakładach karnych odsiedział” Pani Mieciunia zawahała się wreszcie nacisnęła na przycisk z napisem „Ewa”
W kolejnym odcinku Pani Mieciunia zapoznaje się bliżej z wielce użytecznym i przyjaznym dla użytkowika urządzeniem
Po raz kolejny w tym tygodniu pani Mieciunia stanęła przed odrapanym szarym budynkiem, którego jedynym barwnym akcentem była wielka tablica z napisem „Sponsorem zakończonej właśnie renowacji obiektu jest Krasnoludex Holding” w którym mieściły się wszystkie lokalne urzędy.
Energicznym ruchem parasolki zapukała w okno budki strażnika na której pisało Informacja.
- Pani w jakiej sprawie? – zapytał strażnik w budce nie odrywając oczu od gazety.
- Ważnego donosu – burknęła pani Mieciunia
Strażnik nie wykazał najmniejszego zainteresowania
– Donosomat - wymamrotał
- Do-no-co?
- Donosomat – powtórzył strażnik, przewracając stronę w gazecie – Tuż przy wejściu po lewej stronie.
- Co to jest?
- Sama pani zobaczy.
Pani Mieciunia skierowała się we wskazanym kierunku. Przekroczyła próg budynku i spojrzała w lewo. Stało tam pomalowane na jaskrawo różowy kolor wielkie pudło przypominające bankomat. Na samy jego szczycie przyczepiono tabliczkę „Skargi, wnioski, zażalenia – tutaj” i poniżej „Projekt finansowany z funduszy Demokratycznej Unii Północno-Południowej Atlantydy”
Pani Mieciunia podeszła bliżej. Różowe pudło wydało coś w rodzaju mlaśnięcia i zamigotało lampkami umieszczonymi po bokach.
Pani Mieciunia wyciągnęła okulary z torebki i wbiła je sobie na nos. Na umieszczonym na środku różowego pudła ekranie przyjaźnie świecił się napis „Witamy w automatycznym centrum przyjmowania skarg, wniosków i zażaleń. Naciśnij tutaj, żeby zacząć”
Pani Mieciunia zaintrygowana nacisnęła przycisk.
Na ekranie pojawiły się dwie sylwetki. Ubranego w obleśny dres mężczyzny i ubranej w elegancką garsonkę kobiety. „Wybierz swojego elektronicznego doradcę” poinformował panią Mieciunię melodyjny głos „Masz wybór miedzy Ewą, która jest dyplomowanym doktorem prawa z długoletnim profesjonalnym doświadczeniem i Wieśkiem, który żadnych uniwersytetów nie kończył, ale swoje w różnych zakładach karnych odsiedział” Pani Mieciunia zawahała się wreszcie nacisnęła na przycisk z napisem „Ewa”
W kolejnym odcinku Pani Mieciunia zapoznaje się bliżej z wielce użytecznym i przyjaznym dla użytkowika urządzeniem
Odcinek 18
(w którym donosomat występuje po raz drugi)
-Dziękujemy za dokonanie wyboru - poinformował panią Mieciunię głos z pudła. -Przypominamy, że dawanie kolejnych szans wykluczonym społecznie obywatelom takim jak Wiesiek jest moralnym obowiązkiem każdego cywilizowanego społeczeństwa.
Ekran zamigotał i postać Wieśka zniknęła.
- W czym mogę pomóc? – zapytała Ewa z pudła, uśmiechając się na ekranie.
- Chciałam złożyć donos – powiedziała pani Mieciunia
Obok Ewy wyświetliła się lista 1. Skarga, 2. Wniosek, 3. Zażalenie, 4 Inne
- Proszę wybrać temat rozmowy – poinformowała panią Mieciunię elektroniczna Ewa.
Pani Mieciunia zawahała się przez chwilę po czym przycisnęła Inne
- A teraz proszę opisać temat.
Z różowego pudła wysunęła się klawiatura.
Pani Mieciunia westchnęła i zaczęła opisywać wydarzenia ostatniego wieczoru. Z literackim rozmachem pisała i pisała przez dobre pół godziny, aż wreszcie zadowolona ze swojego dzieła nacisnęła przycisk „Wyślij”
Różowa maszyna zaburczała, zabrzęczała i zatrzęsła się aż z góry poszedł od niej dym.
Elektroniczna Ewa na ekranie uśmiechnęła rozbrajająco.
- Niestety nie możemy przeprocesować tego zgłoszenia- powiedziała -Prosimy spróbować ponownie.
Ekran zamigotał zachęcająco.
Pani Mieciunia wymamrotała pod nosem kilka słów, którymi w powieściach romantycznych zwykły się posługiwać tylko czarne charaktery i to w chwilach największych emocji. Jeszcze raz pracowicie wcisnęła kilka przycisków po czym wklepała swój, będący arcydziełem sztuki urzędowej, donos.
- Niestety nie możemy przeprocesować tego zgłoszenia- poinformował ją znów miły głos elektronicznej Ewy - Prosimy spróbować ponownie.
Pani Mieciunia spróbowała ponownie z dokładnie takim samym skutkiem. Słysząc po raz trzeci „Niestety nie możemy przeprocesować…” z wściekłością walnęła w maszynę torebką i skierowała do wyjścia.
Strażnik w budce otworzył jedno oko obudzony wściekłym stukaniem parasolką w szybę.
- O co chodzi – zapytał
- Panie – warknęła pani Mieciunia – Jak ja mam tu złożyć donos
- Donosomat…
- Jaki donosomat? To elektroniczne truchło nie działa.
- To pani nie złoży – odparł filozoficznie strażnik
- Jak to nie złożę?
- Bo lokalny urząd przyjął ustawę, że donosy przyjmowane będą tylko jeśli będą składane z donosomatu
Panią Mieciunię na chwilę zatkało
– Jak to? - wykrzyknęła – To jest łamanie moich praw obywatelskich!
- To proszę złożyć skargę
- Oczywiście, że złożę! Gdzie?
- Donosomat. Zaraz przy wejściu po lewej stronie
- Ten donosomat przecież nie działa
- To nie złoży pani skargi
- Dlaczego?
- Bo lokalny urząd przyjął ustawę, że skargi przyjmowane będą tylko jeśli będą składane z donosom atu
Pani Mieciunia poczuła, że lekko kręci jej się w głowie
- Ale ja jestem znaną pisarką i uznanym celebrytą – powiedziała słabo
- Tym bardziej - strażnik zatrzasnął okienko swojej budki
Już wkrótce kolejny odcinek
w którym odsłaniamy sekrety życia rodzinnego pani Mieciuni
-Dziękujemy za dokonanie wyboru - poinformował panią Mieciunię głos z pudła. -Przypominamy, że dawanie kolejnych szans wykluczonym społecznie obywatelom takim jak Wiesiek jest moralnym obowiązkiem każdego cywilizowanego społeczeństwa.
Ekran zamigotał i postać Wieśka zniknęła.
- W czym mogę pomóc? – zapytała Ewa z pudła, uśmiechając się na ekranie.
- Chciałam złożyć donos – powiedziała pani Mieciunia
Obok Ewy wyświetliła się lista 1. Skarga, 2. Wniosek, 3. Zażalenie, 4 Inne
- Proszę wybrać temat rozmowy – poinformowała panią Mieciunię elektroniczna Ewa.
Pani Mieciunia zawahała się przez chwilę po czym przycisnęła Inne
- A teraz proszę opisać temat.
Z różowego pudła wysunęła się klawiatura.
Pani Mieciunia westchnęła i zaczęła opisywać wydarzenia ostatniego wieczoru. Z literackim rozmachem pisała i pisała przez dobre pół godziny, aż wreszcie zadowolona ze swojego dzieła nacisnęła przycisk „Wyślij”
Różowa maszyna zaburczała, zabrzęczała i zatrzęsła się aż z góry poszedł od niej dym.
Elektroniczna Ewa na ekranie uśmiechnęła rozbrajająco.
- Niestety nie możemy przeprocesować tego zgłoszenia- powiedziała -Prosimy spróbować ponownie.
Ekran zamigotał zachęcająco.
Pani Mieciunia wymamrotała pod nosem kilka słów, którymi w powieściach romantycznych zwykły się posługiwać tylko czarne charaktery i to w chwilach największych emocji. Jeszcze raz pracowicie wcisnęła kilka przycisków po czym wklepała swój, będący arcydziełem sztuki urzędowej, donos.
- Niestety nie możemy przeprocesować tego zgłoszenia- poinformował ją znów miły głos elektronicznej Ewy - Prosimy spróbować ponownie.
Pani Mieciunia spróbowała ponownie z dokładnie takim samym skutkiem. Słysząc po raz trzeci „Niestety nie możemy przeprocesować…” z wściekłością walnęła w maszynę torebką i skierowała do wyjścia.
Strażnik w budce otworzył jedno oko obudzony wściekłym stukaniem parasolką w szybę.
- O co chodzi – zapytał
- Panie – warknęła pani Mieciunia – Jak ja mam tu złożyć donos
- Donosomat…
- Jaki donosomat? To elektroniczne truchło nie działa.
- To pani nie złoży – odparł filozoficznie strażnik
- Jak to nie złożę?
- Bo lokalny urząd przyjął ustawę, że donosy przyjmowane będą tylko jeśli będą składane z donosomatu
Panią Mieciunię na chwilę zatkało
– Jak to? - wykrzyknęła – To jest łamanie moich praw obywatelskich!
- To proszę złożyć skargę
- Oczywiście, że złożę! Gdzie?
- Donosomat. Zaraz przy wejściu po lewej stronie
- Ten donosomat przecież nie działa
- To nie złoży pani skargi
- Dlaczego?
- Bo lokalny urząd przyjął ustawę, że skargi przyjmowane będą tylko jeśli będą składane z donosom atu
Pani Mieciunia poczuła, że lekko kręci jej się w głowie
- Ale ja jestem znaną pisarką i uznanym celebrytą – powiedziała słabo
- Tym bardziej - strażnik zatrzasnął okienko swojej budki
Już wkrótce kolejny odcinek
w którym odsłaniamy sekrety życia rodzinnego pani Mieciuni
Odcinek 19
(w którym dowiadujemy się kim jest 'Antoś ty jołopie')
Cytując co napisano w poczytnym plotkarskim czasopiśmie „Pani Mieciunia jak przystało na autorkę bijących rekordy popularności, zapadających w serce romansów spędzała wieczory z mężem Antonim, z którym od prawie pięćdziesięciu lat tworzyli zgodne stadło. Ta kochająca się para spędzała wiele czasu na rozmowie, rozumiejąc się w pół słowa…”
- Antek, ty jołopie co ty robisz z tym pilotem. Nawet kanałów w telewizorze zmieniać nie potrafisz. Włączyłbyś cos porządnego. Albo lepiej oddaj mi pilota, sama sobie znajdę.
Pan Antoni spojrzał na małżonkę z wyrzutem i bez stawiania dalszego oporu oddał jej pilota.
Pani Mieciunia energicznej zaczęła przełączać przyciski. Wydarzenia poprzedniego dnia spowodowały u niej wyraźny wzrost ciśnienia i rozdrażnienie, które musiała w jakiś sposób rozładować.
- Po co ty ciągle oglądasz te notowania giełdowe. – rzuciła do swojego małżonka - Przecież i tak nic z tego nie rozumiesz.
Pan Antoni wydał z siebie lekko oburzone chrząknięcie, które pani Mieciunia całkowicie zignorowała.
- Zaraz znajdę coś do oglądania. Co tak siedzisz podaj mi lepiej gazetę z programem.
Telewizyjny gust pani Mieciuni można było określić jako „wszystko co z życia wzięte” Przy czym „wszystko co z życia wzięte” mogło oznaczać zarówno latynoamerykańską telenowelę „Los namietnos agrestos” (na podstawie powieści pani Mieciuni „Namiętność w agreście”), francuski dramat obyczajowy La namientniom de akacjom (na podstawie powieści pani Mieciuni „Namiętność w akacjach”) czy australijski serial „Cos tam ciernistych krzewów” (luźna inspiracja całością twórczości pani Mieciuni)
Poza tym pani Mieciunia lubiła jeszcze kronikę kryminalną i teleturnieje.
Niestety godzina była 19:00 i na wszystkich kanałach leciała tylko dobranocka pani Mieciunia z niesmakiem przełączała kolejne przyciski pilota.
- Antek czy ty specjalnie zepsułeś ta telewizję? Nic ciekawego nie mogę teraz znaleźć.
Pan Antoni wydał z siebie obronne sapnięcie.
Wreszcie pani Mieciunia trafiła na koreański kanał informacyjny. To, że był w języku, którego nie znała zdenerwowało ją lekko, ale szybko jej wzrok przykuła treść serwowana na ekranie telewizora.
- Antek popatrz no. To przecież ten minister, który pętał się dzisiaj za płotem. A obok niego nasz sąsiad mecenas Motyliński.
Przez chwilę wsłuchiwała się w koreańskie komentarze na temat ministra i mecenasa, po czym ją olśniło.
- Antek – wykrzyknęła – Ze też mi wcześniej nie przyszło to do głowy. Jak nie da się załatwić jakiejś sprawy oficjalnie to co należy zrobić.
Antoni spojrzał na nią pytająco.
- Użyć swoich znajomości oczywiście ty stary głąbie.
Już w kolejnym odcinku
Niezmordowana Mieciunia bada kolejne możliwości załatwienia sępiej sprawy.
Cytując co napisano w poczytnym plotkarskim czasopiśmie „Pani Mieciunia jak przystało na autorkę bijących rekordy popularności, zapadających w serce romansów spędzała wieczory z mężem Antonim, z którym od prawie pięćdziesięciu lat tworzyli zgodne stadło. Ta kochająca się para spędzała wiele czasu na rozmowie, rozumiejąc się w pół słowa…”
- Antek, ty jołopie co ty robisz z tym pilotem. Nawet kanałów w telewizorze zmieniać nie potrafisz. Włączyłbyś cos porządnego. Albo lepiej oddaj mi pilota, sama sobie znajdę.
Pan Antoni spojrzał na małżonkę z wyrzutem i bez stawiania dalszego oporu oddał jej pilota.
Pani Mieciunia energicznej zaczęła przełączać przyciski. Wydarzenia poprzedniego dnia spowodowały u niej wyraźny wzrost ciśnienia i rozdrażnienie, które musiała w jakiś sposób rozładować.
- Po co ty ciągle oglądasz te notowania giełdowe. – rzuciła do swojego małżonka - Przecież i tak nic z tego nie rozumiesz.
Pan Antoni wydał z siebie lekko oburzone chrząknięcie, które pani Mieciunia całkowicie zignorowała.
- Zaraz znajdę coś do oglądania. Co tak siedzisz podaj mi lepiej gazetę z programem.
Telewizyjny gust pani Mieciuni można było określić jako „wszystko co z życia wzięte” Przy czym „wszystko co z życia wzięte” mogło oznaczać zarówno latynoamerykańską telenowelę „Los namietnos agrestos” (na podstawie powieści pani Mieciuni „Namiętność w agreście”), francuski dramat obyczajowy La namientniom de akacjom (na podstawie powieści pani Mieciuni „Namiętność w akacjach”) czy australijski serial „Cos tam ciernistych krzewów” (luźna inspiracja całością twórczości pani Mieciuni)
Poza tym pani Mieciunia lubiła jeszcze kronikę kryminalną i teleturnieje.
Niestety godzina była 19:00 i na wszystkich kanałach leciała tylko dobranocka pani Mieciunia z niesmakiem przełączała kolejne przyciski pilota.
- Antek czy ty specjalnie zepsułeś ta telewizję? Nic ciekawego nie mogę teraz znaleźć.
Pan Antoni wydał z siebie obronne sapnięcie.
Wreszcie pani Mieciunia trafiła na koreański kanał informacyjny. To, że był w języku, którego nie znała zdenerwowało ją lekko, ale szybko jej wzrok przykuła treść serwowana na ekranie telewizora.
- Antek popatrz no. To przecież ten minister, który pętał się dzisiaj za płotem. A obok niego nasz sąsiad mecenas Motyliński.
Przez chwilę wsłuchiwała się w koreańskie komentarze na temat ministra i mecenasa, po czym ją olśniło.
- Antek – wykrzyknęła – Ze też mi wcześniej nie przyszło to do głowy. Jak nie da się załatwić jakiejś sprawy oficjalnie to co należy zrobić.
Antoni spojrzał na nią pytająco.
- Użyć swoich znajomości oczywiście ty stary głąbie.
Już w kolejnym odcinku
Niezmordowana Mieciunia bada kolejne możliwości załatwienia sępiej sprawy.
Odcinek 20
(w którym pani Mieciunia składa sąsiedzką wizytę)
Mecenas Motyliński był szarą eminencją. Bycie szarą eminencja oznaczało, że miał na wszystkich haki. Natomiast haki na mecenasa Motylińskiego miała pani Mieciunia. Na skutek różnych okoliczności, pani Mieciunia dysponowała swobodnym wstępem do rezydencji mecenasa Motylińskiego o każdej porze dnia i nocy, który to dostęp mogła uzyskać przy pomocy posiadanych kluczy.
Tak więc tego poranka, punktualnie o godzinie 6 rano, pani Mieciunia przecisnęła się przez dziurę w płocie dzielącym jej rezydencję od rezydencji mecenasa Motylińskiego. Podeszła do głównych drzwi i wyciągnęła z kieszeni karteczkę na której zapisany był kod rozbrajający alarm rezydencji mecenasa Motylińskiego (razem z PIN-ami do kart kredytowych mecenasa Motylińskiego i kodem do sejfu mecenasa Motylińskiego). Zsunąwszy okulary na czubek nosa starannie wstukała cyferki na umieszczonym przy drzwiach czytniku. „Błędny kod” zamigotał napis. Pani Mieciunia westchnęła i wstukała jeszcze raz. „Błędny kod” zamigotał napis. Pani Mieciunia westchnęła jeszcze raz (tym razem bardzo głęboko) i wyciągnęła z kieszeni komórkę. Sprawnym ruchem wykręciła numer.
- Dzień dobry – powiedziała do telefonu – Czy połączyłam się z ochroną? Mówi Mieciunia, sąsiadka mecenasa. Stoję właśnie pod jego drzwiami i coś kod mi nie wchodzi do jego alarmu… Zmieniliście? Jak to zmieniliście i ja nic nie wiem?... Że co? Wczoraj mecenas znów zapomniał i trzeba było zmienić. To mogliście zadzwonić… Zostawiliście wiadomość mojemu mężowi… No tak Antek znów zapomniał przekazać. Ten człowiek chyba mnie wykończy. Co ja się z nim wycierpiałam przez ostatnie pięćdziesiąt lat. Dobrze to podajcie ten nowy kod.
Pani Mieciunia wstukała podane cyferki. „Alarm odblokowany” zamigotał napis i pani Mieciunia weszła do środka. Środek urządzony był zgodnie z najwyższymi standardami wyposażenia luksusowych rezydencji. Podłogę miał wyłożoną marmurem ozdobionym kryształkami Svarovskiego, na ścianach zawieszone wielkie kryształowe lustra, a na suficie pozłacany żyrandol.
- Co za bieda w tym domu, nawet wycieraczki nie ma, żeby kalosze wytrzeć – mruknęła pod nosem pani Mieciunia.
Po wyłożonych perskim dywanem schodach wdrapała się na piętro. Za misternie rzeźbionymi drzwiami mieściły się tam prywatne pokoje mecenasa Motylińskiego.
Już w kolejnym odcinku
poznamy osobiście postać wybitną i zasłuzoną dla Mącidoła Małego, członka ścisłej elity, a przy tym sąsiada pani Mieciuni.
Mecenas Motyliński był szarą eminencją. Bycie szarą eminencja oznaczało, że miał na wszystkich haki. Natomiast haki na mecenasa Motylińskiego miała pani Mieciunia. Na skutek różnych okoliczności, pani Mieciunia dysponowała swobodnym wstępem do rezydencji mecenasa Motylińskiego o każdej porze dnia i nocy, który to dostęp mogła uzyskać przy pomocy posiadanych kluczy.
Tak więc tego poranka, punktualnie o godzinie 6 rano, pani Mieciunia przecisnęła się przez dziurę w płocie dzielącym jej rezydencję od rezydencji mecenasa Motylińskiego. Podeszła do głównych drzwi i wyciągnęła z kieszeni karteczkę na której zapisany był kod rozbrajający alarm rezydencji mecenasa Motylińskiego (razem z PIN-ami do kart kredytowych mecenasa Motylińskiego i kodem do sejfu mecenasa Motylińskiego). Zsunąwszy okulary na czubek nosa starannie wstukała cyferki na umieszczonym przy drzwiach czytniku. „Błędny kod” zamigotał napis. Pani Mieciunia westchnęła i wstukała jeszcze raz. „Błędny kod” zamigotał napis. Pani Mieciunia westchnęła jeszcze raz (tym razem bardzo głęboko) i wyciągnęła z kieszeni komórkę. Sprawnym ruchem wykręciła numer.
- Dzień dobry – powiedziała do telefonu – Czy połączyłam się z ochroną? Mówi Mieciunia, sąsiadka mecenasa. Stoję właśnie pod jego drzwiami i coś kod mi nie wchodzi do jego alarmu… Zmieniliście? Jak to zmieniliście i ja nic nie wiem?... Że co? Wczoraj mecenas znów zapomniał i trzeba było zmienić. To mogliście zadzwonić… Zostawiliście wiadomość mojemu mężowi… No tak Antek znów zapomniał przekazać. Ten człowiek chyba mnie wykończy. Co ja się z nim wycierpiałam przez ostatnie pięćdziesiąt lat. Dobrze to podajcie ten nowy kod.
Pani Mieciunia wstukała podane cyferki. „Alarm odblokowany” zamigotał napis i pani Mieciunia weszła do środka. Środek urządzony był zgodnie z najwyższymi standardami wyposażenia luksusowych rezydencji. Podłogę miał wyłożoną marmurem ozdobionym kryształkami Svarovskiego, na ścianach zawieszone wielkie kryształowe lustra, a na suficie pozłacany żyrandol.
- Co za bieda w tym domu, nawet wycieraczki nie ma, żeby kalosze wytrzeć – mruknęła pod nosem pani Mieciunia.
Po wyłożonych perskim dywanem schodach wdrapała się na piętro. Za misternie rzeźbionymi drzwiami mieściły się tam prywatne pokoje mecenasa Motylińskiego.
Już w kolejnym odcinku
poznamy osobiście postać wybitną i zasłuzoną dla Mącidoła Małego, członka ścisłej elity, a przy tym sąsiada pani Mieciuni.
Odcinek 21
(w którym poznajemy mecenasa Motylińskiego)
Poprzednia noc była dla mecenasa Motylińskiego raczej ciężka. Wrócił do domu bardzo późno, w nie najlepszym stanie i do tego śniły mu się w nocy koszmary w których jego nazwisko pominięte zostało na liście gości zaproszonych na bardzo ważne przyjęcie, a różne ważne osoby nie odpowiadały na jego telefony. Kiedy wreszcie udało mu się zdrzemnąć nad ranem ze snu wyrwało go nagle ostre światło wdzierające się do sypialni przez odsłonięte okno i skrzekliwy głos, który krzyknął mu prosto w ucho
– Karol wstawaj.
Przez chwilę mecenas Motyliński miał nadzieję, że to tylko dalszy ciąg jego koszmarów. Niestety pochopne otwarcie lewego oka szybko wyprowadziło go z błędu. Przy jego łóżku stała pani Mieciunia, w jednej ręce trzymając pilota do odsłaniania okien, a drugą wyciągając właśnie w jego kierunku, żeby nim mocno potrząsnąć.
- Karol wstawaj – powtórzyła pani Mieciunia
- A o co chodzi? – powiedział mecenas Motyliński zaspanym głosem
- Mam nie cierpiącą zwłoki sprawę
- Czego dotyczącą?
- Mnie oczywiście – parsknęła pani Mieciunia
- Popełniła pani jakieś przestępstwo, pani Mieciuniu? – mecenas zamrugał oczami – Zdradę tajemnicy państwowej? Morderstwo pierwszego stopnia? – zapytał z nadzieją - Obawiam się, że w takiej sytuacji nawet przy nadzwyczajnym złagodzeniu kary czeka nas kilkuletnia rozłąka.
- Co mi tu Karol imputujesz? – zdziwiła się pani Mieciunia - Jakie morderstwo? Chyba, że mówisz o tym, że mój mąż mnie ciągle swoją głupotą wykańcza.
- Nieważne – wymamrotał mecenas Motyliński opadając z powrotem na poduszkę – odwołuję złożone właśnie oświadczenie i proszę o odroczenie…
- Nic z tego – twardo powiedziała pani Mieciunia – Za piętnaście minut masz być w kuchni.
***
Kuchnia mecenasa Motylińskiego była urządzona zgodnie z najwyższymi standardami wyposażenia kuchni luksusowych rezydencji. W zaprojektowanych przez światowej sławy projektanta szafkach podświetlonych przez zaprojektowaną przez światowej sławy projektanta (tylko innego) lampę rozmieszczony był sprzęt AGD którego nie powstydziłaby się międzynarodowa stacja kosmiczna. Kuchenka mikrofalowa mecenasa wyposażona była w 20 calowy supercienki ekran LCD podający aktualny czas i prognozę pogody dla 10 największych miast świata, a lodówka miała wbudowane tak zaawansowane podzespoły sztucznej inteligencji, że obcowanie z nią przyprawiało mecenasa o kompleksy.
Pani Mieciunia wkroczyła do kuchni pewnym krokiem. W oczekiwaniu na mecenasa przysiadła na wymyślnym designerskim i bardzo drogim stołku i upozowana niczym tragiczna bohaterka telenoweli czekała.
Mecenas Motyliński powoli zwlókł się do kuchni. Głowa mu pękała po wczorajszym przyjęciu w ambasadzie.
Pani Mieciunia łypnęła na niego okiem
– Coś niewyraźnie wyglądasz Karol – powiedziała – Chory jesteś? Grypa? Wrzody? Niewydolność prostaty?
Mecenas Motyliński skrzywił się
– Zmęczenie. Wypełniałem patriotyczny obowiązek wobec ojczyzny – dodał melodramatycznie.
Pani Mieciunia łypnęła na niego jeszcze raz
– Jasne – powiedziała – Nie martw się. Jak napijesz się zimnego kefirku to do dwunastej może tobie przejdzie.
- To może przyjdzie pani Mieciuniu po dwunastej – mecenas potarł rękami swoje wymiętoszone lico.
- Nie mogę – potrząsnęła głową pani Mieciunia – Mam sprawę którą musze załatwić natychmiast
- Jak to sprawa? – zapytał mecenas bez cienia zainteresowania
- Bardzo podejrzana – wypaliła Mieciunia.
Już w kolejnym odcinku
Tajna narada mecenasa Motyliskiego i pani Mieciuni
Poprzednia noc była dla mecenasa Motylińskiego raczej ciężka. Wrócił do domu bardzo późno, w nie najlepszym stanie i do tego śniły mu się w nocy koszmary w których jego nazwisko pominięte zostało na liście gości zaproszonych na bardzo ważne przyjęcie, a różne ważne osoby nie odpowiadały na jego telefony. Kiedy wreszcie udało mu się zdrzemnąć nad ranem ze snu wyrwało go nagle ostre światło wdzierające się do sypialni przez odsłonięte okno i skrzekliwy głos, który krzyknął mu prosto w ucho
– Karol wstawaj.
Przez chwilę mecenas Motyliński miał nadzieję, że to tylko dalszy ciąg jego koszmarów. Niestety pochopne otwarcie lewego oka szybko wyprowadziło go z błędu. Przy jego łóżku stała pani Mieciunia, w jednej ręce trzymając pilota do odsłaniania okien, a drugą wyciągając właśnie w jego kierunku, żeby nim mocno potrząsnąć.
- Karol wstawaj – powtórzyła pani Mieciunia
- A o co chodzi? – powiedział mecenas Motyliński zaspanym głosem
- Mam nie cierpiącą zwłoki sprawę
- Czego dotyczącą?
- Mnie oczywiście – parsknęła pani Mieciunia
- Popełniła pani jakieś przestępstwo, pani Mieciuniu? – mecenas zamrugał oczami – Zdradę tajemnicy państwowej? Morderstwo pierwszego stopnia? – zapytał z nadzieją - Obawiam się, że w takiej sytuacji nawet przy nadzwyczajnym złagodzeniu kary czeka nas kilkuletnia rozłąka.
- Co mi tu Karol imputujesz? – zdziwiła się pani Mieciunia - Jakie morderstwo? Chyba, że mówisz o tym, że mój mąż mnie ciągle swoją głupotą wykańcza.
- Nieważne – wymamrotał mecenas Motyliński opadając z powrotem na poduszkę – odwołuję złożone właśnie oświadczenie i proszę o odroczenie…
- Nic z tego – twardo powiedziała pani Mieciunia – Za piętnaście minut masz być w kuchni.
***
Kuchnia mecenasa Motylińskiego była urządzona zgodnie z najwyższymi standardami wyposażenia kuchni luksusowych rezydencji. W zaprojektowanych przez światowej sławy projektanta szafkach podświetlonych przez zaprojektowaną przez światowej sławy projektanta (tylko innego) lampę rozmieszczony był sprzęt AGD którego nie powstydziłaby się międzynarodowa stacja kosmiczna. Kuchenka mikrofalowa mecenasa wyposażona była w 20 calowy supercienki ekran LCD podający aktualny czas i prognozę pogody dla 10 największych miast świata, a lodówka miała wbudowane tak zaawansowane podzespoły sztucznej inteligencji, że obcowanie z nią przyprawiało mecenasa o kompleksy.
Pani Mieciunia wkroczyła do kuchni pewnym krokiem. W oczekiwaniu na mecenasa przysiadła na wymyślnym designerskim i bardzo drogim stołku i upozowana niczym tragiczna bohaterka telenoweli czekała.
Mecenas Motyliński powoli zwlókł się do kuchni. Głowa mu pękała po wczorajszym przyjęciu w ambasadzie.
Pani Mieciunia łypnęła na niego okiem
– Coś niewyraźnie wyglądasz Karol – powiedziała – Chory jesteś? Grypa? Wrzody? Niewydolność prostaty?
Mecenas Motyliński skrzywił się
– Zmęczenie. Wypełniałem patriotyczny obowiązek wobec ojczyzny – dodał melodramatycznie.
Pani Mieciunia łypnęła na niego jeszcze raz
– Jasne – powiedziała – Nie martw się. Jak napijesz się zimnego kefirku to do dwunastej może tobie przejdzie.
- To może przyjdzie pani Mieciuniu po dwunastej – mecenas potarł rękami swoje wymiętoszone lico.
- Nie mogę – potrząsnęła głową pani Mieciunia – Mam sprawę którą musze załatwić natychmiast
- Jak to sprawa? – zapytał mecenas bez cienia zainteresowania
- Bardzo podejrzana – wypaliła Mieciunia.
Już w kolejnym odcinku
Tajna narada mecenasa Motyliskiego i pani Mieciuni
Odcinek 22
(w którym dowiadujemy się. że każde rozwiązanie ma swoje jasne strony)
- Dla jasności sprawy ustalmy jexszcze raz fakty pani Mieciuniu – mimo spożytego właśnie zimnego kefirku mecenas Motyliński ciągle czuł jakby w jego głowie tańczył właśnie zespół folklorystyczny z zaprzyjaźnionego kraju – Poszła pani w nocy do przeora Alfonsa
- Dokładnie
- I została wzięta za panią z agencji – powiedział mecenas z wyraźnym niedowierzaniem. – Nie chciałbym obrażać pani Mieciuniu, głęboko wierzę że z pani olśniewającą urodą był czas kiedy miałaby pani szanse na tytuł miss naszego kraju. Powiedzmy w …1954, niemniej jednak…
- Karol czy ty mnie w ogóle słuchasz? - przerwała mu brutalnie pani Mieciunia – Nie agencji towarzyskiej, tylko Agencji Architektury i Nieruchomości
- No tak to wiele wyjaśnia – mruknął mecenas – I co dalej
- Dalej właśnie nie wiem – westchnęła pani Mieciunia
- Czyżby znajdowała się pani w stanie… niepełnej świadomości swoich czynów – delikatnie zagaił mecenas
Pani Mieciunia wbiła w niego ciężki wzrok
– Karol – powiedziała łagodnie – Nie kompromituj się. Jesteś w końcu elitą tego kraju czy nie?
- Jestem, ale rządzącą nie intelektualną – odparł mecenas
- Wszystko jedno. – machnęła ręka pani Mieciunia – Nie wiem co dalej, gdyż to co mówił przeor było niejasne.
- W jakim sensie?
- Nawiązywał do jakiegoś niejasnego kontrakciku łączącego go z agencją
- I coś jeszcze?
- Bardzo się zdenerwował kiedy się zorientował, ze ja to ja.
- To mnie akurat nie dziwi – mruknął pod nosem mecenas
**
- No i powiedz co teraz robić Karol – pani Mieciunia właśnie skończyła szczegółową relacje z wydarzeń poprzedniej nocy.
- Nie mam pojęcia – mecenas Motyliński wzruszył ramionami
- Jak to nie masz pojęcia – zdziwiła się pani Mieciunia – przecież ciągle zaplątany jesteś w jakieś afery.
Mecenas Motyliński nalał sobie szklankę wody z kranu i opróżnił ją jednym haustem
- Pani Mieciuniu – powiedział – Proszę posłuchać mnie uważnie. Przeor Alfons to bardzo ważna figura w naszym mieście. Ważna i powszechnie szanowana o rozległych kontaktach i wpływach. Niech pani sobie przemyśli czy naprawdę warto jest robić sobie wroga z takiej osoby. Zwłaszcza z tak błahego powodu jak ptasia kupa.
- Nie za bardzo rozumiem do czego zmierzasz Karol – zmarszczyła brwi pani Mieciunia
- Do tego, że powinna zostawić pani tą sprawę w spokoju
Pani Mieciunia patrzyła na niego przez chwilę jak skamieniała
- Nie ma mowy – powiedziała w końcu - Po moim trupie
- Każde rozwiązanie ma swoje jasne strony – powiedział filozoficznie mecenas nalewając sobie jeszcze jedną szklankę wody.
Juz w kolejnym odcinku
Mieciunia mimo dotychczasowych niepowodzeń z determiacją wpada na kolejny pomysł i natychmiast wciela go w życie
- Dla jasności sprawy ustalmy jexszcze raz fakty pani Mieciuniu – mimo spożytego właśnie zimnego kefirku mecenas Motyliński ciągle czuł jakby w jego głowie tańczył właśnie zespół folklorystyczny z zaprzyjaźnionego kraju – Poszła pani w nocy do przeora Alfonsa
- Dokładnie
- I została wzięta za panią z agencji – powiedział mecenas z wyraźnym niedowierzaniem. – Nie chciałbym obrażać pani Mieciuniu, głęboko wierzę że z pani olśniewającą urodą był czas kiedy miałaby pani szanse na tytuł miss naszego kraju. Powiedzmy w …1954, niemniej jednak…
- Karol czy ty mnie w ogóle słuchasz? - przerwała mu brutalnie pani Mieciunia – Nie agencji towarzyskiej, tylko Agencji Architektury i Nieruchomości
- No tak to wiele wyjaśnia – mruknął mecenas – I co dalej
- Dalej właśnie nie wiem – westchnęła pani Mieciunia
- Czyżby znajdowała się pani w stanie… niepełnej świadomości swoich czynów – delikatnie zagaił mecenas
Pani Mieciunia wbiła w niego ciężki wzrok
– Karol – powiedziała łagodnie – Nie kompromituj się. Jesteś w końcu elitą tego kraju czy nie?
- Jestem, ale rządzącą nie intelektualną – odparł mecenas
- Wszystko jedno. – machnęła ręka pani Mieciunia – Nie wiem co dalej, gdyż to co mówił przeor było niejasne.
- W jakim sensie?
- Nawiązywał do jakiegoś niejasnego kontrakciku łączącego go z agencją
- I coś jeszcze?
- Bardzo się zdenerwował kiedy się zorientował, ze ja to ja.
- To mnie akurat nie dziwi – mruknął pod nosem mecenas
**
- No i powiedz co teraz robić Karol – pani Mieciunia właśnie skończyła szczegółową relacje z wydarzeń poprzedniej nocy.
- Nie mam pojęcia – mecenas Motyliński wzruszył ramionami
- Jak to nie masz pojęcia – zdziwiła się pani Mieciunia – przecież ciągle zaplątany jesteś w jakieś afery.
Mecenas Motyliński nalał sobie szklankę wody z kranu i opróżnił ją jednym haustem
- Pani Mieciuniu – powiedział – Proszę posłuchać mnie uważnie. Przeor Alfons to bardzo ważna figura w naszym mieście. Ważna i powszechnie szanowana o rozległych kontaktach i wpływach. Niech pani sobie przemyśli czy naprawdę warto jest robić sobie wroga z takiej osoby. Zwłaszcza z tak błahego powodu jak ptasia kupa.
- Nie za bardzo rozumiem do czego zmierzasz Karol – zmarszczyła brwi pani Mieciunia
- Do tego, że powinna zostawić pani tą sprawę w spokoju
Pani Mieciunia patrzyła na niego przez chwilę jak skamieniała
- Nie ma mowy – powiedziała w końcu - Po moim trupie
- Każde rozwiązanie ma swoje jasne strony – powiedział filozoficznie mecenas nalewając sobie jeszcze jedną szklankę wody.
Juz w kolejnym odcinku
Mieciunia mimo dotychczasowych niepowodzeń z determiacją wpada na kolejny pomysł i natychmiast wciela go w życie
Odcinek 23
(w którym Mieciunia wyrusza w miasto)
Jak powszechnie wiadomo pisanie bestsellerowych romansów wymaga pewnych cech charakteru, które to pani Mieciunia posiadała. Cechy te czyli mordercza zawziętość, wrażliwość kosiarki mechanicznej i umiejętność pchania się do przodu po trupach pomagały jej nie tylko tworzyć porywające opisy prawdziwej namiętności, ale i dać sobie radę w normalnym życiu.
Po wyjściu od mecenasa Motylińskiego pani Mieciunia od razu wiedziała, że po pierwsze primo przeorowi Alfonsowi nie odpuści i zadarcie z nią będzie go kosztowało co najmniej ptaka, a może i więcej. A po drugie primo, żeby do tego doprowadzić należy sformować szeroką koalicję.
Szeroka koalicja ma to do siebie że składa się z głównego koalicjanta i przystawek, a cała sztuka to być głównym koalicjantem. Pani Mieciunia w jednej chwili mentalnie zaoferowała sobie ta trudną role i ją przyjęła po czym udała się na miasto, aby poszukać przystawek.
Szukanie zajęło pani Mieciuni dobre kilka godzin. Szukała na poczcie, gdzie ustawiła się w kolejkę udając, ze chce kupić znaczki, w domu kultury gdzie osobiście udała się odmówić zorganizowania swojego wieczorku autorskiego, w kolekturze totolotka, kwiaciarni, piekarni, masarni. I jej irytacja cały czas narastała, gdyż nikt absolutnie nikt nie chciał przyłączyć się do jej szerokiej koalicji wymierzonej w przeora Alfonsa. A właściwie chciał, ale tylko do momentu, kiedy pani Mieciunia ujawniała, że chodzi o przeora Alfonsa. Wtedy twarze bladły, wzrok stawał się nieobecny i szklisty, a usta mamrotały błahe usprawiedliwienia typu „Przepraszam, ale nie mam czasu. Musze wypełnić moje zeznanie podatkowe”, „Czuję, że właśnie atak kolki mnie chwyta”, „Jutro wyjeżdżam, żeby wsiąść udział w pieszym rajdzie w poszukiwaniu źródeł Amazonki”.
Słysząc to chyba po raz setny pani Mieciunia poczuła, że jej irytacja zmienia się we wściekłość.
- Chyba w tym mieście wszyscy powariowali! – wrzasnęła na stojącego za lada sklepu mięsnego rzeźnika – Taka góra mięśni jak pan boi się przeora Alfonsa?
Rzeźnik, który z wyglądu przypominał boksera wagi ciężkiej nerwowo przestąpił z nogi na nogę
- Tak – odpowiedział
Pani Mieciunia spojrzała na jego ogromna zwalista postać
– A ten schab to mniej tłusty proszę – wycedziła przez zęby.
Już w kolejnym odcinku
W ręce Mieciuni wpada tajemnicza paczka, którą postanawia ona natychmiast wykorzystać
Jak powszechnie wiadomo pisanie bestsellerowych romansów wymaga pewnych cech charakteru, które to pani Mieciunia posiadała. Cechy te czyli mordercza zawziętość, wrażliwość kosiarki mechanicznej i umiejętność pchania się do przodu po trupach pomagały jej nie tylko tworzyć porywające opisy prawdziwej namiętności, ale i dać sobie radę w normalnym życiu.
Po wyjściu od mecenasa Motylińskiego pani Mieciunia od razu wiedziała, że po pierwsze primo przeorowi Alfonsowi nie odpuści i zadarcie z nią będzie go kosztowało co najmniej ptaka, a może i więcej. A po drugie primo, żeby do tego doprowadzić należy sformować szeroką koalicję.
Szeroka koalicja ma to do siebie że składa się z głównego koalicjanta i przystawek, a cała sztuka to być głównym koalicjantem. Pani Mieciunia w jednej chwili mentalnie zaoferowała sobie ta trudną role i ją przyjęła po czym udała się na miasto, aby poszukać przystawek.
Szukanie zajęło pani Mieciuni dobre kilka godzin. Szukała na poczcie, gdzie ustawiła się w kolejkę udając, ze chce kupić znaczki, w domu kultury gdzie osobiście udała się odmówić zorganizowania swojego wieczorku autorskiego, w kolekturze totolotka, kwiaciarni, piekarni, masarni. I jej irytacja cały czas narastała, gdyż nikt absolutnie nikt nie chciał przyłączyć się do jej szerokiej koalicji wymierzonej w przeora Alfonsa. A właściwie chciał, ale tylko do momentu, kiedy pani Mieciunia ujawniała, że chodzi o przeora Alfonsa. Wtedy twarze bladły, wzrok stawał się nieobecny i szklisty, a usta mamrotały błahe usprawiedliwienia typu „Przepraszam, ale nie mam czasu. Musze wypełnić moje zeznanie podatkowe”, „Czuję, że właśnie atak kolki mnie chwyta”, „Jutro wyjeżdżam, żeby wsiąść udział w pieszym rajdzie w poszukiwaniu źródeł Amazonki”.
Słysząc to chyba po raz setny pani Mieciunia poczuła, że jej irytacja zmienia się we wściekłość.
- Chyba w tym mieście wszyscy powariowali! – wrzasnęła na stojącego za lada sklepu mięsnego rzeźnika – Taka góra mięśni jak pan boi się przeora Alfonsa?
Rzeźnik, który z wyglądu przypominał boksera wagi ciężkiej nerwowo przestąpił z nogi na nogę
- Tak – odpowiedział
Pani Mieciunia spojrzała na jego ogromna zwalista postać
– A ten schab to mniej tłusty proszę – wycedziła przez zęby.
Już w kolejnym odcinku
W ręce Mieciuni wpada tajemnicza paczka, którą postanawia ona natychmiast wykorzystać
Odcinek 24
(w którym jest o pewnym epizodzie z poczty wziętym)
Pani Mieciunia udała się w drogę powrotną do domu. Zdruzgotana zgnilizną moralną mieszkańców Mącidoła Małego wlokła się powoli wąską uliczką, mamrocząc pod nosem słowa, które niekoniecznie były cenzuralne. W końcu poczuła że ze zdenerwowania złapała ją zgaga. Zatrzymała się i sięgnęła do torebki szukając niebieskich pigułek kupionych kiedyś na bazarze, które rewelacyjnie pomagały jej na wszystko. I wtedy z jej torebki wypadła niewielka starannie zapakowana paczuszka. Pani Mieciunia podniosła ja zastanawiając się skąd wzięła się w jej torebce.
To było kilka godzin wcześniej. Pani Mieciunia stała właśnie w kolejce na poczcie czekając na odpowiedni moment, żeby zagaić temat szerokiej koalicji. Była ostatnia, a dwanaście osób stojących przed nią, uznała od pierwszego wejrzenia za nieprzydatne do sformowania jakiejkolwiek koalicji. Wtedy drzwi otworzyły się i na pocztę wszedł młody anemicznie wyglądający człowiek uginając się pod ciężarem wielkiej torby.
- Kto jest ostatni? – wysapał poprawiając okulary
Pani Mieciunia zlustrowała uważnie wzrokiem jego pryszczata twarz
– Ja – powiedziała
Młody człowiek ustawił się za nią potulnie.
- Straszne kolejki tutaj, prawda? – zagaiła przyjacielsko pani Mieciunia
- Dzisiaj niespecjalnie – odparł młody człowiek – Ale za to wczoraj. Czekałem chyba z godzinę.
- Coraz trudniej w tym mieście cokolwiek załatwić – dodała pani Mieciunia – Kolejki, bałagan i gówno zlatujące na głowę
Młody człowiek pokiwał głowa ze zrozumieniem.
- A to wszystko dlatego – kontynuowała pani Mieciunia - ze zbyt wiele do powiedzenia mają niektóre jednostki. Wie pan kto to przeor Alfons?
- .Wiem – powiedział niepewnie młody człowiek
- I co pan o nim myśli?
- Ja? – młody człowiek wyglądał na wyraźnie zakłopotanego
- Pan – potwierdziła pani Mieciunia
Młody człowiek mocniej ścisnął swoją torbę
- A po co pani pyta? – odparł nieufnie
- Bo chcę usłyszeć opinię przeciętnego obywatela – wypaliła pani Mieciunia – Na temat działań przeora Alfonsa niezgodnych demokracją, równością, wolnością…
Młody człowiek pobladł
– Ja nie będę odpowiadać na żadne pytania – wyjąkał
- Dlaczego – zdziwiła się pani Mieciunia – Cóż złego jest w wyrażeniu swojej obywatelskiej opinii o zaobserwowanych nieprawidłowościach, aferach i koru…
Zanim skończyła młody człowiek zarzucił swoją torbę i jednym skokiem znalazł się za drzwiami poczty.
- Niech pan poczeka. Coś panu wypadło – krzyknęła za nim pani Mieciunia, ale młody człowiek był już daleko.
Pani Mieciunia wzruszyła ramionami i schowała do torebki paczuszkę które wypadła z jego wielkiej torby.
W kolejnym odcinku
pani Mieciunia zawiera znajomość z biznesmenem z bliskiej jej branży i okazuje się mieć z nim wspólne interesy
Pani Mieciunia udała się w drogę powrotną do domu. Zdruzgotana zgnilizną moralną mieszkańców Mącidoła Małego wlokła się powoli wąską uliczką, mamrocząc pod nosem słowa, które niekoniecznie były cenzuralne. W końcu poczuła że ze zdenerwowania złapała ją zgaga. Zatrzymała się i sięgnęła do torebki szukając niebieskich pigułek kupionych kiedyś na bazarze, które rewelacyjnie pomagały jej na wszystko. I wtedy z jej torebki wypadła niewielka starannie zapakowana paczuszka. Pani Mieciunia podniosła ja zastanawiając się skąd wzięła się w jej torebce.
To było kilka godzin wcześniej. Pani Mieciunia stała właśnie w kolejce na poczcie czekając na odpowiedni moment, żeby zagaić temat szerokiej koalicji. Była ostatnia, a dwanaście osób stojących przed nią, uznała od pierwszego wejrzenia za nieprzydatne do sformowania jakiejkolwiek koalicji. Wtedy drzwi otworzyły się i na pocztę wszedł młody anemicznie wyglądający człowiek uginając się pod ciężarem wielkiej torby.
- Kto jest ostatni? – wysapał poprawiając okulary
Pani Mieciunia zlustrowała uważnie wzrokiem jego pryszczata twarz
– Ja – powiedziała
Młody człowiek ustawił się za nią potulnie.
- Straszne kolejki tutaj, prawda? – zagaiła przyjacielsko pani Mieciunia
- Dzisiaj niespecjalnie – odparł młody człowiek – Ale za to wczoraj. Czekałem chyba z godzinę.
- Coraz trudniej w tym mieście cokolwiek załatwić – dodała pani Mieciunia – Kolejki, bałagan i gówno zlatujące na głowę
Młody człowiek pokiwał głowa ze zrozumieniem.
- A to wszystko dlatego – kontynuowała pani Mieciunia - ze zbyt wiele do powiedzenia mają niektóre jednostki. Wie pan kto to przeor Alfons?
- .Wiem – powiedział niepewnie młody człowiek
- I co pan o nim myśli?
- Ja? – młody człowiek wyglądał na wyraźnie zakłopotanego
- Pan – potwierdziła pani Mieciunia
Młody człowiek mocniej ścisnął swoją torbę
- A po co pani pyta? – odparł nieufnie
- Bo chcę usłyszeć opinię przeciętnego obywatela – wypaliła pani Mieciunia – Na temat działań przeora Alfonsa niezgodnych demokracją, równością, wolnością…
Młody człowiek pobladł
– Ja nie będę odpowiadać na żadne pytania – wyjąkał
- Dlaczego – zdziwiła się pani Mieciunia – Cóż złego jest w wyrażeniu swojej obywatelskiej opinii o zaobserwowanych nieprawidłowościach, aferach i koru…
Zanim skończyła młody człowiek zarzucił swoją torbę i jednym skokiem znalazł się za drzwiami poczty.
- Niech pan poczeka. Coś panu wypadło – krzyknęła za nim pani Mieciunia, ale młody człowiek był już daleko.
Pani Mieciunia wzruszyła ramionami i schowała do torebki paczuszkę które wypadła z jego wielkiej torby.
W kolejnym odcinku
pani Mieciunia zawiera znajomość z biznesmenem z bliskiej jej branży i okazuje się mieć z nim wspólne interesy
Odcinek 25
( w którym pojawia się Romeo_XXL -firma handlowo--usługowa.)
Pani Mieciunia jeszcze raz spojrzała na trzymaną w ręku paczuszkę. Adres odbiorcy był jej nieznany i odległy o 400 km, natomiast adres nadawcy wskazywał na sąsiednią ulicę „Romeo_XXL. Firma usługowo-handlowa. Skromna 8”. Zaciekawiona pani Mieciunia postanowiła udać się na Skromną 8.
Siedziba Romeo_XXL jak wskazywał jej adres była raczej skromna. Na trochę pordzewiałym płocie wisiał sklejony taśmą klejąca dzwonek, a za płotem stał niewielki nijaki domek. Pani Mieciunia nacisnęła na dzwonek domofonu. Rozległ się jazgotliwy dźwięk od którego uciekło z pobliskiego drzewa stado ptaków, ale nie pojawił nikt kto mógłby otworzyć pani Mieciuni.
Pani Mieciunia westchnęła i już miała po prostu przerzucić znalezioną paczkę przez płot, kiedy poczuła że ktoś ją obserwuje. Szybko rozejrzała się dookoła. W jednym z okiem siedziby Romeo_XXL wyraźnie poruszyła się firanka.
Pani Mieciunia jeszcze raz nacisnęła dzwonek domofonu. I jeszcze raz. Wreszcie w domofonie zachrzęściło coś.
- Niech pani natychmiast odejdzie – wyszeptał jakiś głos w domofonie – I nie prześladuje mnie więcej
- Jak to więcej? – zdziwiła się pani Mieciunia – Przecież nawet nie zaczęłam.
W domofonie rozległ się jęk – Jak pani może. Przecież jestem spokojnym młodym przedsiębiorcą. Generuję sobie miejsce pracy. Płacę podatki. A pani… - głos zadrżał – I te pani koleżanki…Jak tak można…
- Moje koleżanki? – pani Mieciunia poczuła się wyraźnie zaintrygowana.
- Niech pani nie udaje. Wczoraj razem z koleżankami protestowała pani przed moim domem. Wszystkie ubrane byłyście w koszule nocne z napisem „I love przeor Alfons”.
- Nic podobnego. – wykrzyknęła pani Mieciunia - Nigdzie nie protestowałam. Nie mam nic wspólnego z przeorem Alfonsem. O co w ogóle chodzi? Dlaczego ktoś miałby tutaj protestować? A w ogóle jestem Mieciunia. Ta Mieciunia. Królowa romansu o lekkim zabarwieniu erotycznym. I przyniosłam paczkę co pan zgubił na poczcie.
Przez chwilę w domofonie panował cisza.
- Niech pani wejdzie pani Mieciuniu – powiedział w końcu głos z westchnieniem
W kolejnym odcinku
pani Mieciunia pogłębia znajomość z biznesmenem z bliskiej jej branży i okazuje się mieć z nim wspólne interesy
Pani Mieciunia jeszcze raz spojrzała na trzymaną w ręku paczuszkę. Adres odbiorcy był jej nieznany i odległy o 400 km, natomiast adres nadawcy wskazywał na sąsiednią ulicę „Romeo_XXL. Firma usługowo-handlowa. Skromna 8”. Zaciekawiona pani Mieciunia postanowiła udać się na Skromną 8.
Siedziba Romeo_XXL jak wskazywał jej adres była raczej skromna. Na trochę pordzewiałym płocie wisiał sklejony taśmą klejąca dzwonek, a za płotem stał niewielki nijaki domek. Pani Mieciunia nacisnęła na dzwonek domofonu. Rozległ się jazgotliwy dźwięk od którego uciekło z pobliskiego drzewa stado ptaków, ale nie pojawił nikt kto mógłby otworzyć pani Mieciuni.
Pani Mieciunia westchnęła i już miała po prostu przerzucić znalezioną paczkę przez płot, kiedy poczuła że ktoś ją obserwuje. Szybko rozejrzała się dookoła. W jednym z okiem siedziby Romeo_XXL wyraźnie poruszyła się firanka.
Pani Mieciunia jeszcze raz nacisnęła dzwonek domofonu. I jeszcze raz. Wreszcie w domofonie zachrzęściło coś.
- Niech pani natychmiast odejdzie – wyszeptał jakiś głos w domofonie – I nie prześladuje mnie więcej
- Jak to więcej? – zdziwiła się pani Mieciunia – Przecież nawet nie zaczęłam.
W domofonie rozległ się jęk – Jak pani może. Przecież jestem spokojnym młodym przedsiębiorcą. Generuję sobie miejsce pracy. Płacę podatki. A pani… - głos zadrżał – I te pani koleżanki…Jak tak można…
- Moje koleżanki? – pani Mieciunia poczuła się wyraźnie zaintrygowana.
- Niech pani nie udaje. Wczoraj razem z koleżankami protestowała pani przed moim domem. Wszystkie ubrane byłyście w koszule nocne z napisem „I love przeor Alfons”.
- Nic podobnego. – wykrzyknęła pani Mieciunia - Nigdzie nie protestowałam. Nie mam nic wspólnego z przeorem Alfonsem. O co w ogóle chodzi? Dlaczego ktoś miałby tutaj protestować? A w ogóle jestem Mieciunia. Ta Mieciunia. Królowa romansu o lekkim zabarwieniu erotycznym. I przyniosłam paczkę co pan zgubił na poczcie.
Przez chwilę w domofonie panował cisza.
- Niech pani wejdzie pani Mieciuniu – powiedział w końcu głos z westchnieniem
W kolejnym odcinku
pani Mieciunia pogłębia znajomość z biznesmenem z bliskiej jej branży i okazuje się mieć z nim wspólne interesy
Odcinek 26
(w którym Mieciunia usiłuje nawiązać bliższą znajomość z lokalnym bisnesmenem)
Pani Mieciunia ciekawie rozejrzała się po garażu do którego wprowadził ją młody pryszczaty człowiek. Było tu raczej obskurnie. Całość oświetlenia stanowiła zwieszająca się z sufitu goła żarówka. Pod ścianami stały wysokie regały zapchane jakimiś pudłami. Na prawo był stół na którym stał komputer, a na lewo… Pani Mieciunia zamrugała nie wierząc własnym oczom. Pod ściana stała nieruchomo jakaś naga postać.
- Witam w głównej siedzibie Romeo_XXL, światowej klasy jaskini rozkoszy – za plecami pani Mieciuni rozległ się anemiczny głos młodego pryszczatego człowieka.
- Co ja takiego mam w sobie, że przyciągam tych wszystkich zboczeńców - westchnęła w myślach pani Mieciunia – Dobrze, że poszłam w zeszłym roku na kurs „Kick-boxing dla celebrytów”
Ściskając mocniej torebkę odwróciła się.
- A dokładnie? – zapytała żeby zyskać na czasie i przybrać bardziej bojową postawę.
- Co dokładnie? – zdziwił się młody człowiek
- To ja pytam zboczeńcu jeden – pani Mieciunia zamachała groźnie torebką
- Nie jestem żadnym zboczeńcem – odparł młody człowiek – Prowadzę normalną działalność gospodarczą.
- Czyli jaką?
- Sex shop - westchnął młody człowiek – Najlepszy w całym Internecie. I dlatego prześladuje mnie przeor Alfons.
Pani Mieciunia zamyśliła się
– A jak prześladuje?
- Ogłosił przeciwko mnie krucjatę – westchnął młody człowiek – Przez radiowęzeł wygłasza na mój temat różne paszkwile a jego słuchaczki non stop urządzają protesty pod moim domem. Ostatnio przegoniły nawet firmę kurierską.
- Rozumiem – pokiwała głową Mieciunia, chociaż w głowie jej się nie mieściło dlaczego przeor Alfons mógł uwziąść się na tego niewinnego młodego biznesmena.
- Co panią do mnie sprowadza pani Mieciuniu? - zapytał młody człowiek - Czy potrzebuje pani może jakiejś podniety dla pobudzenia weny twórczej. Mam napój energetyzujący z hiszpańską muchą
- Jaki napój energetyzujący? - prychnęła Mieciunia - Energii mam jeszcze dosyć
- To może herbatka uspokajająca? – kontynuował młody człowiek – Melisa z ekskluzywnym dodatkiem hiszpańskiej muchy.
- Panie Romeo odwal sie pan - warknęła Mieciunia - Ja tylko znalezioną paczkę chciałabym panu oddać. Zgubił pan jak uciekał z poczty.
- Rzeczywiście - westchnął młody człowiek - Dziekuję pani Mieciuniu. To dietetyczne ciasteczka otrębowe z dodatkiem hiszpańskiej muchy. Najnowszy hit.
- Nie dziękuję – pani Mieciunia pokręciła głową. – Z much to ja tylko muchołapki. Musze się zbierać do domu
- Odprowadzę panią do furtki – młody człowiek poderwał się z miejsca – Te wiedźmy mogą się tam czaić.
- Nie trzeba – pani Mieciunia uśmiechnęła się – Mam doświadczenie w radzeniu sobie z dzikim tłumem. Z łatwością sobie poradzę.
- Jak? – zdziwił się młody człowiek
- Jak zwykle. Rozdając autografy.
Już w kolejnym odcinku
Brzemienny w skutki epizod nad rzeczką
Pani Mieciunia ciekawie rozejrzała się po garażu do którego wprowadził ją młody pryszczaty człowiek. Było tu raczej obskurnie. Całość oświetlenia stanowiła zwieszająca się z sufitu goła żarówka. Pod ścianami stały wysokie regały zapchane jakimiś pudłami. Na prawo był stół na którym stał komputer, a na lewo… Pani Mieciunia zamrugała nie wierząc własnym oczom. Pod ściana stała nieruchomo jakaś naga postać.
- Witam w głównej siedzibie Romeo_XXL, światowej klasy jaskini rozkoszy – za plecami pani Mieciuni rozległ się anemiczny głos młodego pryszczatego człowieka.
- Co ja takiego mam w sobie, że przyciągam tych wszystkich zboczeńców - westchnęła w myślach pani Mieciunia – Dobrze, że poszłam w zeszłym roku na kurs „Kick-boxing dla celebrytów”
Ściskając mocniej torebkę odwróciła się.
- A dokładnie? – zapytała żeby zyskać na czasie i przybrać bardziej bojową postawę.
- Co dokładnie? – zdziwił się młody człowiek
- To ja pytam zboczeńcu jeden – pani Mieciunia zamachała groźnie torebką
- Nie jestem żadnym zboczeńcem – odparł młody człowiek – Prowadzę normalną działalność gospodarczą.
- Czyli jaką?
- Sex shop - westchnął młody człowiek – Najlepszy w całym Internecie. I dlatego prześladuje mnie przeor Alfons.
Pani Mieciunia zamyśliła się
– A jak prześladuje?
- Ogłosił przeciwko mnie krucjatę – westchnął młody człowiek – Przez radiowęzeł wygłasza na mój temat różne paszkwile a jego słuchaczki non stop urządzają protesty pod moim domem. Ostatnio przegoniły nawet firmę kurierską.
- Rozumiem – pokiwała głową Mieciunia, chociaż w głowie jej się nie mieściło dlaczego przeor Alfons mógł uwziąść się na tego niewinnego młodego biznesmena.
- Co panią do mnie sprowadza pani Mieciuniu? - zapytał młody człowiek - Czy potrzebuje pani może jakiejś podniety dla pobudzenia weny twórczej. Mam napój energetyzujący z hiszpańską muchą
- Jaki napój energetyzujący? - prychnęła Mieciunia - Energii mam jeszcze dosyć
- To może herbatka uspokajająca? – kontynuował młody człowiek – Melisa z ekskluzywnym dodatkiem hiszpańskiej muchy.
- Panie Romeo odwal sie pan - warknęła Mieciunia - Ja tylko znalezioną paczkę chciałabym panu oddać. Zgubił pan jak uciekał z poczty.
- Rzeczywiście - westchnął młody człowiek - Dziekuję pani Mieciuniu. To dietetyczne ciasteczka otrębowe z dodatkiem hiszpańskiej muchy. Najnowszy hit.
- Nie dziękuję – pani Mieciunia pokręciła głową. – Z much to ja tylko muchołapki. Musze się zbierać do domu
- Odprowadzę panią do furtki – młody człowiek poderwał się z miejsca – Te wiedźmy mogą się tam czaić.
- Nie trzeba – pani Mieciunia uśmiechnęła się – Mam doświadczenie w radzeniu sobie z dzikim tłumem. Z łatwością sobie poradzę.
- Jak? – zdziwił się młody człowiek
- Jak zwykle. Rozdając autografy.
Już w kolejnym odcinku
Brzemienny w skutki epizod nad rzeczką